Gdzie oczy poniosą … SKANDYNAWIA ’15

22 – 24 września 2015

Wyspy Alandzkie (Alandy) – trasa południowa


22 września 2015, wtorek

Ale się dobrze spało. W nocy oczywiście troszeczkę popadało ale za to ranek przepiękny. Jesteśmy na wyspach. W około otaczają nas zatoczki pełne wody. Poranne słońce ogrzewa trawy, a nocne ochłodzenie powietrza powoduje, że teraz wszędzie snują się mgły.

Opuszczamy już to piękne miejsce i wracamy do stolicy, by zaczerpnąć informacji o rozkładzie rejsów promowych i o tym, co tu jest godnego uwagi do zwiedzania.

W informacji turystycznej miła pani wyjaśnia nam wszystko i odpowiada na nasze pytania. Dostajemy plik ulotek, mapek i rozkładów pływania promów. Wysyłamy pocztówkę i kupujemy flagę Alandów. Bo tak naprawdę to niby jesteśmy we Finlandii ale tak nie całkiem, gdyż Alandy to specyficzne miejsce.

Wyspy Alandzkie, po szwedzku Ålandy, po fińsku Ahvenanmaa, to szwedzkojęzyczny archipelag wysp politycznie należący do Finlandii a stanowiący jednak osobny podmiot z dużą autonomią. Położony jest na Morzu Bałtyckim u wejścia do Zatoki Botnickiej. Status wysp jest gwarantowany międzynarodowo, ostatnio przez traktat akcesyjny do Unii Europejskiej.

Łączna powierzchnia archipelagu liczącego 6757 wysp wynosi 1552,56 km², a największa wyspa Fasta Åland ma 650 km². Liczba ludności wynosi około 29 tysięcy osób. Około 60 wysp jest zamieszkanych, głównie przez ludność pochodzenia szwedzkiego, którzy stanowią 90% mieszkańców wysp. Ludność zajmuje się głównie rybołówstwem, hodowlą bydła i uprawą roli. Jedynym miastem i zarazem stolicą jest Maarianhamina (szw. Mariehamn). Na Wyspach Alandzkich występuje całkowity zakaz manewrów wojskowych oraz zakaz przelotów samolotów lotnictwa wojskowego – obszar Wysp Alandzkich jest strefą zdemilitaryzowaną.

Jesteśmy tu jesienią, po sezonie letnim bo Alandy uważane są za jeden z cieplejszych regionów Skandynawii właśnie jesienią. Występuje tu największa ilość dni słonecznych w roku. Warunki klimatyczne kształtuje położenie geograficzne Wysp i wpływ otaczającego je morza i zatok. Panuje tu więc klimat morski, co oznacza, że zimy są stosunkowo łagodne, a lata niezbyt upalne. Wszystkie pory roku są tu opóźnione mniej więcej o dwa tygodnie w stosunku do kontynentu. Dość chłodno bywa jeszcze w kwietniu, kiedy to zimniejsza wokół woda ochładza powietrze. Podczas gdy wszędzie temperatura już stopniowo wzrasta, tu jeszcze długo oscyluje w granicach zera. Dopiero z początkiem maja trawa zaczyna się zielenić i pojawiają się pierwsze kwiaty. Lato charakteryzuje się dużą ilością dni słonecznych i suchych oraz temperaturą 20-25°C. Latem występuje zjawisko białych nocy – widno jest praktycznie przez całą dobę. Jest tu wtedy najładniej. Ponadto otaczająca Wyspy woda znacznie przedłuża porę letnią i często jeszcze w październiku temperatura dochodzi do 15-18°C. Właśnie w jesieni jest tu najcieplej w stosunku do pozostałej części Skandynawii. W listopadzie zaczyna się jednak robić zimno i ciemno – miesiąc ten jest zdecydowanie najmniej polecany dla turystów. W grudniu, szczególnie w pochmurne dni, ciemno lub szaro jest praktycznie całą dobę. Słońce wschodzi dopiero przed godziną 10. Charakterystyczną cechą tutejszego klimatu jest też mała ilość opadów i, co zrozumiałe, częste silne wiatry.

Ufff, koniec wiedzy encyklopedycznej. Ale warto czasem coś niecoś wiedzieć o miejscu, gdzie się przebywa.

No to zwiedzamy. Wybieramy muzeum morza. To jedno z najciekawszych muzeów w Europie. Pokazane są wnętrza statków handlowych, kabiny, kajuty, urządzenia nawigacji te nowe oraz te sprzed kilkudziesięciu lat. Ale ci ludzie byli odważni. Pływali statkami bez GPS-ów, czasem z niedokładnymi mapami … to były pionierskie czasy. Na zewnątrz, przy muzeum stoi największy w dziejach czteromasztowiec handlowy „Museifartyget Pommern”, jaki kiedykolwiek zbudowano. Zwodowany w 1903 roku. Mógł pomieścić do czterech ton ładunku. Obiekt muzealny, pięknie pokazany zwiedzającym. Łazikujemy po zakamarkach żaglowca, zaglądamy do messy, do kapitańskich apartamentów … wiecie, kapitan miał nawet wannę przy sypialni! A w pokoju oficerskim było naturalne oświetlenie i rosły kwiatki. Pełny wypas. Ładownia żaglowca też robi wrażenie … ogromna hala na dwóch poziomach. Warto to zobaczyć i zdać sobie sprawę, jak wyglądał handlowy żaglowiec sprzed kilkudziesięciu lat.

Zmęczyło nas zwiedzanie. Jedziemy niedaleko na południe, na kawusię. Potem na północ, do Jomala, gdzie jest kościół św.Olafa – najstarszy w kraju kościół z kamienia, a obok stary cmentarz z epoki żelaza.

Tyle zwiedzania na dzisiaj … już się zrobiło chłodno i ciemnawo. Przy zwodzonym moście znajdujemy fajny parking i tu spędzimy noc.


23 września 2015, środa

W nocy lało. Nic dziwnego. Ale i ranek zachmurzony i siąpi deszcz. W przerwach, pomiędzy opadami jemy śniadanie. Ruszamy groblami, promami i mostami z wyspy na wyspę, na podbój Archipelagu. Cel – Finlandia. Ale nim tam dotrzemy, oglądamy różne zakątki wysepek, czasem jadąc szutrowymi drogami na wybrzeże, do przystani, w ustronne, malownicze miejsca dla wędkarzy. Tak, tutaj jest raj dla „moczykiji”, co to lubią godzinami polować w ten sposób na rybki. Dzisiejszy dzień bardzo by się nadawał na jakieś muzeum, bo co chwilę nam leje – ale nie przejmujemy się tym. Dzielnie i wytrwale podążamy na wschód.

Wsiadamy na prom Degerby – Svinö. Kupujemy bilet i zajmujemy miejsce w ciepłym, miłym pomieszczeniu dla podróżnych. Siąpi deszcz. Z baru rozchodzi się zapach parzonej kawy. Mało ludzi. Samochodów na promie też niewiele. Dopływamy i zwiedzamy wysepki. Znowu mosty, groble i … mały prom kablowy. To taki prom, co pływa na uwięzi, porusza się ciągnąc się za kabel rzucony rozciągnięty pomiędzy dwoma brzegami. Prom pływa tak często jak potrzeba – to znaczy jak tylko pojawi się samochód to zaraz po niego płynie. Nawet na przystani jest guziczek. Po naciśnięciu rozlega się dzwonek i gdy prom jest akurat na drugim brzegu – zaraz przypływa.

No i znowu czeka nas przeprawa. Tym razem większa: z Överö do Sottunga, potem Sottunga – Kyrkogärdsö i na koniec Kyrkogärdsö – Kökar. Jesteśmy za późno. Prom odpłynął co dopiero i musimy czekać na następny. Będzie za 2 godziny. Nic to; przestało padać, wiatr słaby, więc wyciągamy krzesełka, robimy sobie „słodką chwilę” i czytamy książki. Mamy czas. Co jakiś czas przepływa obok potężny prom, taki długodystansowy. My teraz pływamy małymi promami, takimi na 10-20 samochodów.

Wsiadamy. Prom przypłynął prawie pełny. Ale my wcisnęliśmy się jeszcze pod kątem jako ostatni. Śliczne te małe promy. Nikt nas nie pilnuje, możemy prawie wszędzie chodzić. Samochody nie są zamykane, można w nich siedzieć lub iść do kawiarni na wysokim pokładzie. W kawiarni ładny wystrój; stoliki, fotele, kanapy skórzane, stylowe lampki przy oknach, zasłonki – niczym w pociągu Orient Express. Miło tutaj. Do tego jest WiFi, TV z pilotem – można sobie wybierać kanały. Dla dzieci jest mały pokoik z zabawkami. Tak podróżuje się pomiędzy wyspami Archipelagu.

Dopłynęliśmy wraz ze zmianą pogody na lepsze. Wyszło słońce, chmury deszczowe gdzieś zostały za horyzontem. Zrobiło się bardzo sympatycznie. Po wyjeździe na wyspę kierujemy się na jedyny tu camping. Recepcja zamknięta. Nie ma ani jednego turysty, nie ma obsługi. Za to wszystko pootwierane, udostępnione dla podróżnych. Zapewne rano przyjdzie ktoś na chwilkę i wtedy zapłacimy za nocleg. Teraz obiadokolacja, sauna i kąpiel, i … hop, do łóżeczka.


24 września 2015, czwartek

Dzisiaj się wysypiamy – prom z wyspy mamy dopiero o 18:30. Spędzamy więc czas miło do słonka uaktualniając naszą MiK-ową stronę. Na wyspie niewiele jest do zwiedzania … ale znaleźliśmy stary kościół Św. Anny z ruinami klasztoru (dzięki podpowiedzi Ewy z Kanady, dziękujemy). W czasie zwiedzania nagle się rozpadało, i to okrutnie. Wróciliśmy na camping, zrobili obiad … w międzyczasie wyszło słońce … ot, skandynawska pogoda.

Teraz czekamy na przystani na prom do Galtby. To ostatni skok przez morze. Z Galtby, już mostami, groblami i małymi promami dojedziemy do Finlandii.

… na więcej zdjęć zapraszamy do galerii…